W poprzednich odcinkach...
"- Już niedługo, i ja też tam będę…"
"- Wciąż myślisz o Turnieju?"
"Możesz wziąć udział w naborze, z którego zostanie wyłoniona czołówka, która ma szansę...
ZMIENIĆ ŚWIAT"
27 czerwca- dzień pełen słońca oraz budzących się wakacji. Jednak tylko najbogatszym dane jest odpoczywać. Reszta Ziemskiej Federacji Narodowej haruje za dość kiepskie pieniądze, aby tym, którzy są na wyższej pozycji żyło się lepiej. Niestety, taka jest prawda- pomimo ogromu rozwoju i pojawienia się na arenie galaktycznej naszej Niebieskiej Planety, to nadal wielkim problemem są kwestie nierozwiązane od setek lat, takie jak ubóstwo czy wielki podział pomiędzy rządzącymi, a rządzonymi. To niestety zabija ambicje tych, którzy mają marzenia i chcą zaistnieć w świecie. Jednak zawsze pozostaje nadzieja. Nadzieja, której nie można lekceważyć i która daje w zamian siłę pozwalającą przetrwać w szarym świecie.
Taką siłę miał Luk. Jeśli jej wyznacznikiem była liczba ulotek, to mógł się równać z najsilniejszymi. W dzielnicy, gdzie nie spojrzysz- ulotka. Tylko brakowało, aby reklamy naboru wlatywały do mieszkań. Jedno jest pewne- jeśli nie jesteś odosobnionym gburem, który nie rusza się spoza swego domu, to musiałeś się dowiedzieć o akcji nieznajomego ( gdyż tak naprawdę oprócz znanej nam trójki, nikt tego typa na oczy nie widział). Każdego interesował jednak nabór- to pierwsza sytuacja gdy ktoś nie latał z notesem po meczach piłkarskich, lecz zaczął szukać w miejscu, gdzie nadzieja i wiara w lepsze czasy dawno już zamarła...
Jednak powróćmy do samego dnia 27 czerwca 2250 roku. Flash,Dash i CJ, spotkawszy się na "Uliczniaku" i po zrobieniu porządnej rozgrzewki, ruszyli na plac przy ulicy Osiemnastej. Nigdy tam nie grali- każdy sektor miasta miał swoje boisko i tego się trzymał.
- Dawno nie chodziłem aż na Osiemnastą. Za daleko, choć boisko mają nowsze i lepsze- rzucił Dash licząc, że rozpocznie jakąkolwiek rozmowę.
Lecz nie usłyszał odpowiedzi- każdy myślał o tym, co przygotował im "ten" Luk, który niedawno zmiażdżył ich podczas gry na "Uliczniaku". Ta porażka nadal bolała, lecz nie zajmowała głowy bardziej niż pytanie: Co planuje ten człowiek? Przecież to jest chore,
żeby szukać talentów w wybrudzonych i szarych przedmieściach.
Po godzinie wędrówki i jazdy metrem, trójka ulicznych piłkarzy trafia na plac. I tam spotyka ich ogromny szok- na placu znajduje się tłum ludzi ubranych w stroje pseudo-sportowe.
- Nie do wiary- jęknął CJ- Tyle ludzi? Sugeruję wracać do domu, coś czuję, że tylko się skompromitujemy.
- Musimy spróbować- odpowiada Flash- jeśli teraz poddamy się i wrócimy, to nigdy nie będziemy najlepsi. Nawet jeśli okaże się, że potrafimy mało w stosunku do reszty, będzie to dla nas nauczka, że musimy jeszcze wiele poprawić w swej grze.
Nagle wszędzie słychać pisk głośników!
- Przepraszam najmocniej, sprzęt trochę się wyleżał i może trochę przeszkadzać.- trójka bohaterów poznaje ten głos, którego źródło staje na platformie i kontynuuje przemówienie- Witam bardzo serdecznie. Nazywam się Luk i to ja poobklejam pół miasta ulotkami aby rozgłosić cały nabór. Jednak najpierw zadam wam pytanie- czy jesteście gotowi, aby zaryzykować porzucenie pracy i dotychczasowego życia na rzecz bardzo ryzykownej akcji stworzenia zespołu, który będzie na pewno mierzyć wyżej niż jeden wygrany mecz w Turnieju Kwalifikacyjnym?
Tłum odpowiedział milczeniem.
- Rozumiem was, że nikt nie chce się chwalić, kim jest i jaki ma zawód. Więc sugeruję, aby ci, którzy nie są gotowi na takie poświęcenie wyszli z tego tłumu chętnych zawodników. Potrzebuję graczy, a nie chętnych do pogrywania. Oczywiście nie mam do was żadnego żalu, każdy ma swoje życie.
Po chwili połowa grupy rozeszła się. Niektórzy pokazywali swoje oburzenie, lecz spora cześć została by pooglądać sobie ten "przegląd talentów". Luk zaś zszedł z platformy, wyciągnął spory plik kartek i zwołał chętnych do wypełnienia ankiet. Pytania były dość dziwne, typu: "Na jakiej pozycji czujesz się najlepiej? Nie chodzi mi o tą, na której grasz, lecz o której myślisz najczęściej" czy "Ulubiony smak dżemu?" Po godzinie uzupełniania kartek, Luk wrzucił je do dziwnego pudła, które wszystko przeliczyło i rozdało numerki z imionami. Luk rozdał je po czym krzyknął do megafonu:
- A teraz ustawcie się w siódemki wg numerków! Cały nabór będzie się rozgrywać na zasadzie krótkich dziesięciominutowych meczy. Od razu przestrzegam- zwycięstwo nic nie daje, liczy się tylko poziom gry! Może się okazać że wynik będzie "trzy do trzech" a tak naprawdę nikt mi się nie spodoba i wszyscy będą musieli opuścić nabór.
Ostatnie zdanie stało się prorocze. 4 pierwsze "sparingi" okazały się, ładnie mówiąc, gniotami, po których Luk musiał podziękować zawodnikom za grę, gdyż "To nie to czego szukam". W kolejnym meczu bierze udział CJ. Kiedy wchodzi na plac, słyszy za sobą gwizdy. Na to reaguje Luk:
- Jeśli w tym momencie któryś z zawodników pokazuje swój rasizm- cała jego drużyna odpada!- po chwili koordynator naboru podchodzi do CJ'a i szepcze mu- Niestety, rasizm nadal jest w mentalności wielu ludzi, lecz graj tak, jakbyś był głuchy na te wszystkie gwizdy. Dobry zawodnik to taki, którego docinki w ogóle nie ruszają.
Gwizdy od razu ucichły i zaczęło się spotkanie. Trafiły się dwie drużyny- obie praktycznie bez obrońców co oznaczało tylko jedno- jeśli ktoś zostanie wybrany po meczu to tylko napastnik lub bramkarz. Obie drużyny walczyły od bramki do bramki, lecz drużynie CJ'a brakowało zgrania i skuteczności, co mieli rywale. I tu wielkimi zdolnościami wykazał się czarnoskóry bramkarz- nie puścił ani jednej bramki, co w połączeniu z wieloma udanymi interwencjami robiło dobre wrażenie.
- I co ty na to, Maxwell?- zapytał Luk swego laptopa.
- Nie możesz nazywać mnie MAX-12245-WE-QKFJSx&&-LL, tylko tak po ludzku- "Maxwell"?- odpowiedział z wyrzutem przenośny komputer.
- Nie jesteś tutaj po to by krytykować me decyzje, gdyż takowa krytyka jest ignorowana przeze mnie. Wracając do bramkarzy...
- Do bramkarzy? No tak, ten czarnoskóry wyróżnia się i to znacząco. Pomimo tego, że podczas gwizdów jego puls podskoczył, co świadczyłoby o dość wielkiej podatności na stres, to po uspokojeniu się bronił jak natchniony. Skuteczność 100-procentowa mówi sama za siebie.
- To co? Sądzę, że mamy pierwszy nieoszlifowany diament. Mocny bramkarz to podstawa, a ten zdaje się być takim.
Po chwili Luk woła CJ'a i pyta się go:
- Słuchaj. Widzę że masz dość słabą głowę gdy czujesz presję, lecz widzę również w tobie materiał na bramkarza. Jestem gotów postawić na ciebie jeśli ty obiecasz, że dasz z siebie wszystko i trema cię nie zeżre. Jasne?
- J-j-j-asne. Czyli... jestem w drużynie?
- Jeśli tylko dasz z siebie wszystko w prawdziwym meczu.
Emocji towarzyszących pierwszemu wybranemu zawodnikowi nie trzeba opisywać. W końcu być w prawdziwej drużynie nie mając tak naprawdę żadnego doświadczenie zawodowego- to jak dar z nieba. Po chwili dość luźnej atmosfery Luk kontynuuje przegląd. Wcześniej pyta Maxwella:
- Co tym razem mamy?
- Mecz talentów- są ci twoi Dashwood i Flash w tej samej drużynie A. Jednak to nie jedyni ciekawi zawodnicy- w drużynie B mamy... Skylar- utalentowaną zawodniczkę o jeszcze większym ego. Została wyrzucona z pięciu amatorskich zespołów za niesportowe zachowanie- w każdej drużynie chciała być kapitanem i dążyła do tego po trupach. Jest jeszcze Tony- pomimo braku wiedzy o jego umiejętnościach, ma dość spory fanklub pełen fanek opisujących jego zabawę z piłką. Nie wiem ile w tym prawdy, lecz na pewno można zobaczyć więcej podczas meczu. -Ciekawe...- po czym Luk wstaje, bierze megafon i krzykiem ogłasza- Ten mecz może być jednym z lepszych więc przedłużam go o 10 minut. Niech talenty pokażą co potrafią.
- Co? Mam być obrońcą?- Dash w wyrzutami zmierza w stronę Luka, lecz w ostatniej chwili powstrzymuje go Flash.
- Posłuchaj, jesteśmy przyjaciółmi więc ci radzę, abyś się nie rzucał na Luka- powie tylko że nie masz odwagi podjąć wyzwania i wywali ciebie na zbity pysk. Musisz przyjąć to na klatę, a w razie czego... wiesz gdzie podawać.
- Eh, nie tak wyobrażałem sobie ten mecz, ale dobra- niech już tak będzie.
Po chwili wszyscy ustawiają się na polu gry. Flash przeciwko Toniemu, który nie sprawia wrażenia zainteresowanego grą. Słychać gwizdek Luka... i Flash przejmuje piłkę, podaje do pomocnika, który od razu traci piłkę na rzecz Skylar, która niemal rzuciła się na zawodnika. Jednak zamiast podawać do lepiej ustawionego napastnika, próbuje sama zdobyć bramkę, lecz wlatuje na próbującego przejąć piłkę Dasha...
- STOOOP!- słychać krzyk Luka- Zmiana!
- Hahaha, to było dopiero wejście smoka. Pewnie myślisz o tym samym co ja?- Rzuca z uradowaniem Maxwell.
- Eh, tak Maxwell- westchnął Luk, po czym mówi przez megafon- Niestety, ale musimy poprzestawiać drużyny, gdyż z tych ustawień wyszedłby tylko chaos i tak naprawdę nikt by tutaj ciekawego nie pokazał.
Następnie Luk przestawił "siódemki"- w jednej drużynie znaleźli się wszyscy wcześniej wymienieni zawodnicy. Na dodatek dorzuca do "drużyny talentów" jeszcze zawodniczkę- Mię o charakterystycznie jasnych i długich włosach. Po chwili mecz zaczyna się od nowa.
Taką siłę miał Luk. Jeśli jej wyznacznikiem była liczba ulotek, to mógł się równać z najsilniejszymi. W dzielnicy, gdzie nie spojrzysz- ulotka. Tylko brakowało, aby reklamy naboru wlatywały do mieszkań. Jedno jest pewne- jeśli nie jesteś odosobnionym gburem, który nie rusza się spoza swego domu, to musiałeś się dowiedzieć o akcji nieznajomego ( gdyż tak naprawdę oprócz znanej nam trójki, nikt tego typa na oczy nie widział). Każdego interesował jednak nabór- to pierwsza sytuacja gdy ktoś nie latał z notesem po meczach piłkarskich, lecz zaczął szukać w miejscu, gdzie nadzieja i wiara w lepsze czasy dawno już zamarła...
Jednak powróćmy do samego dnia 27 czerwca 2250 roku. Flash,Dash i CJ, spotkawszy się na "Uliczniaku" i po zrobieniu porządnej rozgrzewki, ruszyli na plac przy ulicy Osiemnastej. Nigdy tam nie grali- każdy sektor miasta miał swoje boisko i tego się trzymał.
- Dawno nie chodziłem aż na Osiemnastą. Za daleko, choć boisko mają nowsze i lepsze- rzucił Dash licząc, że rozpocznie jakąkolwiek rozmowę.
Lecz nie usłyszał odpowiedzi- każdy myślał o tym, co przygotował im "ten" Luk, który niedawno zmiażdżył ich podczas gry na "Uliczniaku". Ta porażka nadal bolała, lecz nie zajmowała głowy bardziej niż pytanie: Co planuje ten człowiek? Przecież to jest chore,
żeby szukać talentów w wybrudzonych i szarych przedmieściach.
Po godzinie wędrówki i jazdy metrem, trójka ulicznych piłkarzy trafia na plac. I tam spotyka ich ogromny szok- na placu znajduje się tłum ludzi ubranych w stroje pseudo-sportowe.
- Nie do wiary- jęknął CJ- Tyle ludzi? Sugeruję wracać do domu, coś czuję, że tylko się skompromitujemy.
- Musimy spróbować- odpowiada Flash- jeśli teraz poddamy się i wrócimy, to nigdy nie będziemy najlepsi. Nawet jeśli okaże się, że potrafimy mało w stosunku do reszty, będzie to dla nas nauczka, że musimy jeszcze wiele poprawić w swej grze.
Nagle wszędzie słychać pisk głośników!
- Przepraszam najmocniej, sprzęt trochę się wyleżał i może trochę przeszkadzać.- trójka bohaterów poznaje ten głos, którego źródło staje na platformie i kontynuuje przemówienie- Witam bardzo serdecznie. Nazywam się Luk i to ja poobklejam pół miasta ulotkami aby rozgłosić cały nabór. Jednak najpierw zadam wam pytanie- czy jesteście gotowi, aby zaryzykować porzucenie pracy i dotychczasowego życia na rzecz bardzo ryzykownej akcji stworzenia zespołu, który będzie na pewno mierzyć wyżej niż jeden wygrany mecz w Turnieju Kwalifikacyjnym?
Tłum odpowiedział milczeniem.
- Rozumiem was, że nikt nie chce się chwalić, kim jest i jaki ma zawód. Więc sugeruję, aby ci, którzy nie są gotowi na takie poświęcenie wyszli z tego tłumu chętnych zawodników. Potrzebuję graczy, a nie chętnych do pogrywania. Oczywiście nie mam do was żadnego żalu, każdy ma swoje życie.
Po chwili połowa grupy rozeszła się. Niektórzy pokazywali swoje oburzenie, lecz spora cześć została by pooglądać sobie ten "przegląd talentów". Luk zaś zszedł z platformy, wyciągnął spory plik kartek i zwołał chętnych do wypełnienia ankiet. Pytania były dość dziwne, typu: "Na jakiej pozycji czujesz się najlepiej? Nie chodzi mi o tą, na której grasz, lecz o której myślisz najczęściej" czy "Ulubiony smak dżemu?" Po godzinie uzupełniania kartek, Luk wrzucił je do dziwnego pudła, które wszystko przeliczyło i rozdało numerki z imionami. Luk rozdał je po czym krzyknął do megafonu:
- A teraz ustawcie się w siódemki wg numerków! Cały nabór będzie się rozgrywać na zasadzie krótkich dziesięciominutowych meczy. Od razu przestrzegam- zwycięstwo nic nie daje, liczy się tylko poziom gry! Może się okazać że wynik będzie "trzy do trzech" a tak naprawdę nikt mi się nie spodoba i wszyscy będą musieli opuścić nabór.
Ostatnie zdanie stało się prorocze. 4 pierwsze "sparingi" okazały się, ładnie mówiąc, gniotami, po których Luk musiał podziękować zawodnikom za grę, gdyż "To nie to czego szukam". W kolejnym meczu bierze udział CJ. Kiedy wchodzi na plac, słyszy za sobą gwizdy. Na to reaguje Luk:
- Jeśli w tym momencie któryś z zawodników pokazuje swój rasizm- cała jego drużyna odpada!- po chwili koordynator naboru podchodzi do CJ'a i szepcze mu- Niestety, rasizm nadal jest w mentalności wielu ludzi, lecz graj tak, jakbyś był głuchy na te wszystkie gwizdy. Dobry zawodnik to taki, którego docinki w ogóle nie ruszają.
Gwizdy od razu ucichły i zaczęło się spotkanie. Trafiły się dwie drużyny- obie praktycznie bez obrońców co oznaczało tylko jedno- jeśli ktoś zostanie wybrany po meczu to tylko napastnik lub bramkarz. Obie drużyny walczyły od bramki do bramki, lecz drużynie CJ'a brakowało zgrania i skuteczności, co mieli rywale. I tu wielkimi zdolnościami wykazał się czarnoskóry bramkarz- nie puścił ani jednej bramki, co w połączeniu z wieloma udanymi interwencjami robiło dobre wrażenie.
- I co ty na to, Maxwell?- zapytał Luk swego laptopa.
- Nie możesz nazywać mnie MAX-12245-WE-QKFJSx&&-LL, tylko tak po ludzku- "Maxwell"?- odpowiedział z wyrzutem przenośny komputer.
- Nie jesteś tutaj po to by krytykować me decyzje, gdyż takowa krytyka jest ignorowana przeze mnie. Wracając do bramkarzy...
- Do bramkarzy? No tak, ten czarnoskóry wyróżnia się i to znacząco. Pomimo tego, że podczas gwizdów jego puls podskoczył, co świadczyłoby o dość wielkiej podatności na stres, to po uspokojeniu się bronił jak natchniony. Skuteczność 100-procentowa mówi sama za siebie.
- To co? Sądzę, że mamy pierwszy nieoszlifowany diament. Mocny bramkarz to podstawa, a ten zdaje się być takim.
Po chwili Luk woła CJ'a i pyta się go:
- Słuchaj. Widzę że masz dość słabą głowę gdy czujesz presję, lecz widzę również w tobie materiał na bramkarza. Jestem gotów postawić na ciebie jeśli ty obiecasz, że dasz z siebie wszystko i trema cię nie zeżre. Jasne?
- J-j-j-asne. Czyli... jestem w drużynie?
- Jeśli tylko dasz z siebie wszystko w prawdziwym meczu.
Emocji towarzyszących pierwszemu wybranemu zawodnikowi nie trzeba opisywać. W końcu być w prawdziwej drużynie nie mając tak naprawdę żadnego doświadczenie zawodowego- to jak dar z nieba. Po chwili dość luźnej atmosfery Luk kontynuuje przegląd. Wcześniej pyta Maxwella:
- Co tym razem mamy?
- Mecz talentów- są ci twoi Dashwood i Flash w tej samej drużynie A. Jednak to nie jedyni ciekawi zawodnicy- w drużynie B mamy... Skylar- utalentowaną zawodniczkę o jeszcze większym ego. Została wyrzucona z pięciu amatorskich zespołów za niesportowe zachowanie- w każdej drużynie chciała być kapitanem i dążyła do tego po trupach. Jest jeszcze Tony- pomimo braku wiedzy o jego umiejętnościach, ma dość spory fanklub pełen fanek opisujących jego zabawę z piłką. Nie wiem ile w tym prawdy, lecz na pewno można zobaczyć więcej podczas meczu. -Ciekawe...- po czym Luk wstaje, bierze megafon i krzykiem ogłasza- Ten mecz może być jednym z lepszych więc przedłużam go o 10 minut. Niech talenty pokażą co potrafią.
- Co? Mam być obrońcą?- Dash w wyrzutami zmierza w stronę Luka, lecz w ostatniej chwili powstrzymuje go Flash.
- Posłuchaj, jesteśmy przyjaciółmi więc ci radzę, abyś się nie rzucał na Luka- powie tylko że nie masz odwagi podjąć wyzwania i wywali ciebie na zbity pysk. Musisz przyjąć to na klatę, a w razie czego... wiesz gdzie podawać.
- Eh, nie tak wyobrażałem sobie ten mecz, ale dobra- niech już tak będzie.
Po chwili wszyscy ustawiają się na polu gry. Flash przeciwko Toniemu, który nie sprawia wrażenia zainteresowanego grą. Słychać gwizdek Luka... i Flash przejmuje piłkę, podaje do pomocnika, który od razu traci piłkę na rzecz Skylar, która niemal rzuciła się na zawodnika. Jednak zamiast podawać do lepiej ustawionego napastnika, próbuje sama zdobyć bramkę, lecz wlatuje na próbującego przejąć piłkę Dasha...
- STOOOP!- słychać krzyk Luka- Zmiana!
- Hahaha, to było dopiero wejście smoka. Pewnie myślisz o tym samym co ja?- Rzuca z uradowaniem Maxwell.
- Eh, tak Maxwell- westchnął Luk, po czym mówi przez megafon- Niestety, ale musimy poprzestawiać drużyny, gdyż z tych ustawień wyszedłby tylko chaos i tak naprawdę nikt by tutaj ciekawego nie pokazał.
Następnie Luk przestawił "siódemki"- w jednej drużynie znaleźli się wszyscy wcześniej wymienieni zawodnicy. Na dodatek dorzuca do "drużyny talentów" jeszcze zawodniczkę- Mię o charakterystycznie jasnych i długich włosach. Po chwili mecz zaczyna się od nowa.
Flash staje do walki o leżącą piłkę, wykazuje się szybszym refleksem i równo z gwizdkiem podaje do Toniego, lecz ten zamiast przekazać piłkę dalej- rusza sam i dryblując wymija zawodników, strzela... i trafia w słupek. Od razu można usłyszeć ryk fanek gdzieś poza boiskiem i krzyk Flasha: "Wybiegłem na czystą pozycję, mogłeś podać do mnie i byłaby bramka!". Akcja przeciwników nie daje efektu- Dash zatrzymuje piłkę, szuka Flasha, gdy nagle zawodnik przeciwnej drużyny przejmuje piłkę od zaskoczonego piłkarza. W ostatniej chwili zostaje jednak zatrzymany przez Mię, która wykopuje dość daleko w pole, i ochrzania Dasha, żeby nie szukał Flasha na boisku lecz podawał do najlepiej ustawionego zawodnika. Piłkę przejmuje Skylar, lecz zamiast podawać, sunie sama na bramkę i uderza... w niebo? Mecz powolutku staje się wyrównany- nikt tak naprawdę nie znajduje pomysłu na zmianę wyniku. Dash, posłuchawszy Mii, zaczął grać lepiej jako obrońca- powstrzymał raz zawodnika, który już wychodził na czystą pozycję.
- Defensywa "drużyny talentów" podoba mi się coraz bardziej- mówi Luk z wyraźnym zadowoleniem- Dash przestał myśleć o podaniach do Flasha,a zaczął grać jak obrońca.
- Dla mnie zaś niespodzianką jest postawa Mii, statystyki mówiły o niej dość chłodnie, lecz okazuje się, że może być z niej dobry materiał i na obrońcę, i na pomocnika-odpowiada Maxwell, po czym zwraca uwagę- Jednak nie wiem, co mam powiedzieć o potencjalnym ataku...
- Poczekaj, poczekaj- niech się trochę rozgrzeją i poczują mecz- zobaczysz że jeszcze będą z nich zawodnicy.
Kiedy Luk powiedział te słowa, Flash właśnie przejął piłkę i, zamiast podawać do zablokowanego i wołającego Toniego, niespodziewanie uderzył. Piłka odbiła się od dłoni zaskoczonego bramkarza, uderzyła o poprzeczkę i wleciała do bramki- 1:0. Tony podchodzi do Flasha z pretensjami:
- Mogłeś do mnie podawać!
- Do ciebie? Byłeś zasłonięty przez obrońcę, nie mogłem zmarnować tej akcji.
- Następnym razem podaj do mnie!
- Okej, jak chcesz.
I po chwili w podobnej sytuacji Flash decyduje się na podanie do natrętnego napastnika. Ten piłki nie przejmuje, ale ostentacyjnie upada i żąda rzutu wolnego. Wszyscy, nawet zawodnicy tej samej drużyny nawołują Flasha, lecz po chwili słychać gwizdek Luka- ma być stały fragment gry.
- Czemu to zrobiłeś?- pada pytanie ze strony Maxwella
- Wiem wiem, nie byłoby rzutu rożnego, ba, byłaby kara dla Toniego- ale zaraz kończy się mecz i chcę zobaczyć, jak ten typ strzela z wolnego.
Tony ustawia piłkę i z hukiem uderza w samo okienko. Bramkarz nic nie miał do powiedzenia. Po chwili słychać gwizdek końcowy- 2:0 dla drużyny talentów. Luk z Maxwellem idą na naradę w celu wybrania zawodników do zespołu. Zaczyna laptop:
- Na pewno bierzemy Mię i Dasha- obaj mają ogromny potencjał. Nie dali przeciwnikowi żadnej szansy na rozegranie piłki na ich połowie.
- To akurat kwestia oczywista. Co do pozostałych zawodników- Flasha biorę w ciemno. Ten strzał był wyborny, na dodatek potrafi patrzeć na boisku i ustawiać się do dalekich piłek. Będzie z niego świetny napastnik. Ale nie wiem co zrobić z Tonim. Niby huknął w okienko z wolnego, lecz ten stały fragment został ugrany po gwiazdorsku...
- Racja, lecz nie znajdziesz teraz zawodnika z takim uderzeniem. Jeśli będzie bardzo przeszkadzać, zawsze można go zastąpić innym zawodnikiem, choć mając statystyki poprzednich testowanych zawodników, to tak naprawdę ciężko zastąpić tego piłkarza.
- Dobra, zaryzykujemy. Mam tylko nadzieję, że nie będzie miał problemów z ego- bo ten faul był dla mnie specjalnym zagraniem. Ale wracając do naboru, zostaje nam ta cała Skylar...
- Dopóki nie posiada piłki to gra dobrze- ustawia się poprawnie i przejmuje skupienie przeciwnika, lecz gdy dostaje piłkę- nie patrzy na innych, lecz walczy sama z sobą. Nie wiem czy na ni postawić...
- Sprawdzimy ją podczas treningów- a może okaże się, że będzie z niej dobra zawodniczka. Według mnie, wystarczy parę katorżniczych ćwiczeń i może uda się wyciszyć psychikę zawodniczki. Dobra, czas ogłosić rezultaty...
Luk wraca na platformę, bierze megafon i ogłasza:
- Dobra, po krótkiej naradzie zdecydowaliśmy że do drużyny trafią:
- Flash
- Tony
- Skylar
- Mia
- i Dash!
Nie zapominajmy jednak, że to nie koniec naboru- został nam jeszcze jeden mecz.
Kolejny mecz był podobny do pierwszych spotkań- poziom gry był dość niski.
- Wyrzucamy?- pada pytanie Maxwella
- Jasne, z wyjątkiem jednego.
- Kogo?!- słychać niedowierzanie w metalicznym głosie laptopa
- Jamala, tego typa ubranego i wyglądającego jak Jamajczyk
- Ale on... wcale nie grał, tylko łaził będąc na obronie, pomocy, ataku, przez chwilę nawet stanął na bramce...
- Ale czy gdzieś popełnił gafę? Nie. Może nie jest utalentowany, lecz wszechstronności mu nie odmówię. Idzie do drużyny. Na moją odpowiedzialność- spójrz na niego jako na potencjalnego rezerwowego.
- Patrzę... i nic widzę. Twój wybór.
Po rozmowie Luk ogłasza kolejnego wybranego zawodnika. Reakcja obecnych widzów jest podobna- przeważa niedowierzanie i zwroty typu: "Jakim cudem?", czy "Koniec świata!". Lecz wybór stał się faktem i basta! Następnie Luk ogłasza termin jutrzejszych treningów na tym placu, gdzie wybrana siódemka ma zacząć ciężkie treningi przed zbliżającym się Turniejem Kwalifikacyjnym, bowiem, jak mówi koordynator i trener zespołu, "Samymi umiejętnościami nic nie osiągniemy, tylko ciężką pracą!". Następnie dziękuje za współpracę i bardzo szybko zbiera się i równie szybko znika.
Trójka naszych znajomych "wybrańców" dyskutuje o dzisiejszych wydarzeniach:
- Nie do wiary! Nie tak sobie to wyobrażałem-ja obrońcą? Ja w zespole? Po prostu mnie to chyba przerasta- mówi podekscytowany Dash.
- Ja też nie mogę w to uwierzyć. Myślałem że popuszczę w gacie stojąc między słupkami. Bardzo pomógł mi Luk, inaczej pobiłbym chyba rekord puszczonych bramek- dołącza się CJ
- Ja jestem ciekaw tych treningów- nie raz powtarzał o ciężkich ćwiczeniach- rzucił Luk
- Ty o treningach?- niedowierza Dash- My stresujemy się tym, co dziś przeżyliśmy, a ty myślisz już o jutrzejszym dniu?
- Tak, jestem bardzo ciekaw tego, co się wydarzy. Jedno jest pewne- od dzisiaj zmieniamy swoje życie tym udziałem w zespole, co nie?
-Jasne.
-Się wie.
Jazda metrem stała się dość nużąca, więc przyjaciół nie było stać siły na kontynuację rozmowy. Po wyjściu z peronu każdy rozszedł się w stronę swego domu. Tak właśnie kończy się zwyczajny 27 czerwca 2250 roku na szarym przedmieściu Warsaw City...
- Jak badania obiektów?
- Wszystko idzie jak po maśle- znaczna większość oznaczonych zaczęła rozwijać swe umiejętności w przyspieszonym tempie. Z pewnością będą poszerzać swój potencjał podczas Turnieju Kwalifikacyjnego...
- Po którym przejmiemy ich i stworzymy drużynę, z której cała Ziemia... hahaha... z której JA będę dumny!
- Święte słowa panie Prezydencie, ekhem, znaczy prezesie, przepraszam najmocniej...
- Wyrzucamy?- pada pytanie Maxwella
- Jasne, z wyjątkiem jednego.
- Kogo?!- słychać niedowierzanie w metalicznym głosie laptopa
- Jamala, tego typa ubranego i wyglądającego jak Jamajczyk
- Ale on... wcale nie grał, tylko łaził będąc na obronie, pomocy, ataku, przez chwilę nawet stanął na bramce...
- Ale czy gdzieś popełnił gafę? Nie. Może nie jest utalentowany, lecz wszechstronności mu nie odmówię. Idzie do drużyny. Na moją odpowiedzialność- spójrz na niego jako na potencjalnego rezerwowego.
- Patrzę... i nic widzę. Twój wybór.
Po rozmowie Luk ogłasza kolejnego wybranego zawodnika. Reakcja obecnych widzów jest podobna- przeważa niedowierzanie i zwroty typu: "Jakim cudem?", czy "Koniec świata!". Lecz wybór stał się faktem i basta! Następnie Luk ogłasza termin jutrzejszych treningów na tym placu, gdzie wybrana siódemka ma zacząć ciężkie treningi przed zbliżającym się Turniejem Kwalifikacyjnym, bowiem, jak mówi koordynator i trener zespołu, "Samymi umiejętnościami nic nie osiągniemy, tylko ciężką pracą!". Następnie dziękuje za współpracę i bardzo szybko zbiera się i równie szybko znika.
Trójka naszych znajomych "wybrańców" dyskutuje o dzisiejszych wydarzeniach:
- Nie do wiary! Nie tak sobie to wyobrażałem-ja obrońcą? Ja w zespole? Po prostu mnie to chyba przerasta- mówi podekscytowany Dash.
- Ja też nie mogę w to uwierzyć. Myślałem że popuszczę w gacie stojąc między słupkami. Bardzo pomógł mi Luk, inaczej pobiłbym chyba rekord puszczonych bramek- dołącza się CJ
- Ja jestem ciekaw tych treningów- nie raz powtarzał o ciężkich ćwiczeniach- rzucił Luk
- Ty o treningach?- niedowierza Dash- My stresujemy się tym, co dziś przeżyliśmy, a ty myślisz już o jutrzejszym dniu?
- Tak, jestem bardzo ciekaw tego, co się wydarzy. Jedno jest pewne- od dzisiaj zmieniamy swoje życie tym udziałem w zespole, co nie?
-Jasne.
-Się wie.
Jazda metrem stała się dość nużąca, więc przyjaciół nie było stać siły na kontynuację rozmowy. Po wyjściu z peronu każdy rozszedł się w stronę swego domu. Tak właśnie kończy się zwyczajny 27 czerwca 2250 roku na szarym przedmieściu Warsaw City...
- Jak badania obiektów?
- Wszystko idzie jak po maśle- znaczna większość oznaczonych zaczęła rozwijać swe umiejętności w przyspieszonym tempie. Z pewnością będą poszerzać swój potencjał podczas Turnieju Kwalifikacyjnego...
- Po którym przejmiemy ich i stworzymy drużynę, z której cała Ziemia... hahaha... z której JA będę dumny!
- Święte słowa panie Prezydencie, ekhem, znaczy prezesie, przepraszam najmocniej...
W następnym odcinku...
"- Uważam, że nie powinieneś kończyć tego w taki sposób"
"- Uważam, że nie powinieneś kończyć tego w taki sposób"
"-Jeśli zespół nie będzie posiadać stadionu, nie ma szans udziału w Turnieju Kwalifikacyjnym"
"-No to drużyno, czas na pierwszy mecz o być albo nie być!"
"-No to drużyno, czas na pierwszy mecz o być albo nie być!"
Z rozdziału na rozdział jest coraz lepiej :D
OdpowiedzUsuńOby tak dalej.
Już się nie mogę doczekać co będzie w następnych rozdziałach.
Co do tych co gwizdali : Buuuuuu.
To musiało fajnie, a zarazem dziwnie wyglądać jak Luk gadał do laptopa.
Pan prezes mnie rozwalił ID
No, nareszcie dzieje się coś ciekawego. Fajnie, że cała trójka się załapała do gry, ale trochę głupio, że nie uwzględniłeś rezerwy... ale nie szkodzi, ty tu urządzasz. Aż mnie ciekawi, do czego te cytaty się odnoszą. Aha, zapraszam do siebie na www.pamietniksuperfootball.bloog.pl i www.galactikeggs.bloog.pl
OdpowiedzUsuńNie przeczytałam całego postu, bo mam mało czasu i nigdy nie widziałam żeby ktoś tak dużo napisał, ale obiecuję, ze się poprawię :)
OdpowiedzUsuńDobra! Przeczytałam i... wprawdzie to najdłuższy post, ale najlepszy jaki dotychczas przeczytałam. Podałam ci nazwę i adres bloga, ale jak przeczytałam to wstydzę się swojego bloga! Szacun! Jutro przeczytam kolejny rozdział! Pozdro! :)
OdpowiedzUsuń