15.07.2011

Rozdział V - Do boju FB! Do boju!

Tradycyjnie zaczynam od dedykacji. A konkretnie dedykuję ten rozdział ZDARZENIOM LOSOWYM, dzięki którym premiera tego rozdziału przesunęła się z poniedziałku... na piątek. Jednocześnie chciałbym was przeprosić, jednak każdy chyba zrozumie fakt że z systemem rejestracji i samą rejestracją na studia nie jest łatwo. Na całe szczęście- wszystko jest już za mną. Mam nadzieję, że ten kawał materiału uznacie za godziwą rekompensatę za opóźnienie.

W poprzednim odcinku:
- A ty, drogi Killsvagenie zdecydowałeś zostać posągiem? Do sali wraz z resztą!”
- Jeśli zespół nie będzie posiadać stadionu, nie ma szans udziału w Turnieju Kwalifikacyjnym!”
- A czemu mamy grać z babami?”
„znam kogoś kto mógłby grać, i to nie w rezerwie…”

- Czas na najważniejszy mecz. Nie znamy stylu gry WildCatz…
- Ale nie zmienia to faktu że z zespołem bab musimy wygrać!- przerwał Dash- Zdobędziemy parę goli w krótkim czasie i będzie po wszystkim! Gdybyś postawił mnie na szpicy…
- To wszystkie ćwiczenia byłyby nadaremne!- odparł zdenerwowany Lukas, któremu po raz kolejny zakłócono przemówienie. Tak naprawdę to tylko on czuł powagę sytuacji. Od momentu poinformowania o dzisiejszym spotkaniu z WildCatz, wszyscy przestali się starać na treningach. Wymuszane kontuzje i przerwy sprawiły, że cały dzisiejszy dzień był porażką dla trenera FlashBolts. A teraz ten mecz…
- Posłuchajcie! Widzę że dzisiaj wszyscy na treningu wrzucili na mniejsze obroty. Wbrew pozorom- ani my, ani zawodniczki z WildCatz nie są faworytami tego spotkania! To jest mecz o wszystko, a wy zachowujecie się, jakbyście znali już zwycięzców tego spotkania.
- Zgadzam się z trenerem- wtrącił się Killsvagen, co dało ulgę trenerowi- Tak naprawdę to nasze pierwsze i prawdziwe spotkanie. Jeszcze nie poczuliście presji gry, a tym bardziej presji wygranej czy przegranej. Grałem wiele meczy…
- Ale to było bardzo dawno- dorzucił Tony swoje trzy grosze- nie martwmy się dzisiejszym spotkaniem. Niech tylko otrzymam piłkę, to golkiperka WildCatz może już szykować się do wyciągania piłki z siatki…


Wtedy to doszło do kolejnej sprzeczki- już trzeciej w ciągu jednego dnia. Lukas z wyraźnym zażenowaniem wyszedł z „szatni”- jeśli tak można nazwać jeden z kontenerów przy „Uliczniaku”. Entuzjazm, z jakim się obudził dzisiejszego dnia, wypalił się bardzo szybko. Powoli miał już wszystkiego dość. Drużyna nadal nie była zgrana, a najważniejsze elementy gry nadal leżały. „Nie potrafią grać…”- te myśli coraz bardziej ciążyły na Lukasie. Gdyby nie to, że dzisiejszego dnia ma do czynienia z „meczem o wszystko”, jeszcze dzisiaj rozwiązałby drużynę. „Niech poznają prawdziwą piłkę nożną, posłuży to za dobrą nauczkę…”- z wyraźnym niezadowoleniem stanął przy barierce. Teraz wszystko zależy od nich, lecz wszystko barwiło się w ciemnych barwach…

I wyszli. Bynajmniej trzymali się tego, co Lukas nakreślił na tablicy. Przez pierwsze pięć minut.  Tak jak się umówili- mecz miał trwać 30 minut, a w obu składach ma zagrać po pięciu zawodników. Ustawienie CJ- Dash- Skylar- Flash i Tony powinno dać zwycięstwo. Powinno. Lecz po 10 minutach Lukas wiedział, że gol WildCatz jest kwestią czasu. Nic im nie wychodziło- CJ robił za bramkarza i obrońcę, gdyż Dash i Skylar szybko przemianowali się na napastników. Prowadziło to do wielu kontrataków WildCatz, a także wielu udanych interwencji CJ’a. Grę „Kotów” skutecznie prowadziła liderka- Lizzy. Jej wysokie podania skutecznie omijały bezradne szarże rywali, a zarazem otwierały kolejne szanse na gola. I jak tylko minęła połowa ustalonego czasu… Stało się. Inne zawodniczki WildCatz ostatecznie zaryzykować odważniejszą akcją. Piłka po raz kolejny minęła zawodników Lukasa, a tam dwie napastniczki WildCatz z łatwością pokonały CJ’a. 0:1. Po chwili padła kolejna bramka- rzecz jasna dla WildCatz; tym razem Skylar pozwoliła przepuścić kapitana WildCatz, a ta po raz kolejny rozprowadza identyczną szansę, po której pada kolejny gol.
- Grajcie zespołowo. Podaniami!- nie wytrzymał Lukas. Widok miażdżonej drużyny zmusił go do ochrzaniania swej ekipy. Czas ucieka, a wszystko wygląda coraz gorzej…
Pierwsze okrzyki jednak podziałały na drużynę. Skończyły się bezsensowne atakowanie, a zawodnicy zaczęli podawać, zamiast szarżować. Po chwili coś drgnęło. Dash przekazał piłkę do Skylar, a ta prostopadłym podaniem podała do Flasha, który miał Toniego i bramkarza przed sobą. Zdecydował się na podanie… Piłka przeszła obok bramkarza… Tony ma przed sobą pustą bramkę…
-Co ty zrobiłeś, do jasnej cholery!- Nie wytrzymał Lukas. Tony zamiast uderzać, zaczął podbijać piłkę, aby pognębić bramkarza WildCatz. Jego zabawę z piłką przerwała Lizzy, która zaskoczyła napastnika, bez problemu przejęła piłkę, po czym przerzuciła piłkę nad totalnie zaskoczonymi piłkarzami Lukasa. Reszta ruszyła do kontry- trzy na biednego CJ’a…  0:3.
- Czy wy… do jasnej cholery… chcecie odpaść w dwadzieścia minut?!- powiedział cicho Lukas. 2/3 czasu już minęło, a jego ekipa przegrywa 0:3. Spodziewał się tego, ale nawet najbardziej realne wizje nie potrafiły odzwierciedlić tego, co właśnie widzi. Nie wiedział, co można zrobić w takiej sytuacji. Nawet wejście Mii i Killsvagena nie dałyby zdecydowanych szans na zdobycie trzech bramkę. Po prostu- zespół WildCatz był dużo lepszy- i z tym trzeba się zgodzić. Lukas przegrał. Zrezygnowany wyszedł. Nie ma sensu się dobijać kolejnymi bramkami…

            Kiedy parę kroków oddzielało go od opuszczenia „Uliczniaka”, zdarzyło się coś niezwykłego. Lukas z reguły omijał autostrady, więc widok masy samochodów jadących ku boisku bardzo go zaskoczył. Odwrócił się z myślą, że może coś się komuś stało (przy stanie 0:3 „trener” wcale nie spoglądał na boisko). „A może jadą gdzieś indziej”- pomyślał Lukas. Niespodziewanie i to okazało się pudłem. Korowód samochodów stanął, a przyciemnione okna świadczyły o tym, że mają do czynienia albo z kimś ważnym, albo z mafią (kolejna myśl Lukasa). Po chwili, z pierwszego samochodu wyszedł człowiek, który pomimo wyglądu szarego urzędnika Warsaw City. Jednak miał w sobie dość energii- z pewnością więcej niż zawodnicy Lukasa. Skąd to wiadomo? Bo tylko odważny urzędnik potrafi wejść na boisko, zabrać piłkę, gwizdnąć, a na sam koniec powiedzieć:
- Piłkarze, mecz anulowany!
Od razu zaczęły się protesty, a szczególnie zespołu WildCatz, który tak naprawdę miał wygraną w kieszeni. Od ataku zawodników uratowało go paru ochroniarzy (obecnych w innych wozach), a sam urzędas wszedł na barierkę, po czym złapał przenośny megafon, aby zacząć swą przemowę.
- Witam was! Jak dowiedział się nasz aparat władzy, wiele zespołów prowadzi ryzykowną grę, aby tylko zdobyć stadion do pierwszej fazy kwalifikacji Pucharu Galactik Football. Jednak ta metoda prowadzi wielkie ryzyko ze względu na brak opieki medycznej a nawet na brak…- spojrzał znacząco na „Uliczniak”- miejsca do bezpiecznej gry. Jednak Wspaniały Rząd Ziemii zadba o to, aby ten mecz został rozegrany z zasadami fair play oraz z bezpieczeństwem- nawet dla kibiców- po czym po raz kolejny spojrzał w inną stronę, lecz kibiców nie znalazł.
- I co mamy teraz robić?- zapytał Lukas, który dołączył do grona niemile zaskoczonych, nawet jeśli anulowany mecz przedłużał życie drużyny- Mamy czekać na inny termin spotkania? Na tym „Uliczniaku”?
- Drogi… nieznajomy- te wasze słabe boisko zostanie wyremontowane, aby spełniało lokalne zasady. Taka dyrektywa Wspaniałego Rządu Ziemii. Nie mnie wiedzieć, czemu to zrobili, ale dyrektywa to dyrektywa… Jedno jest pewne- mecz zostanie powtórzony na nowym boisku jako mecz I Rundy Eliminacyjnej…
-To nonsens- przerwała Lizzy- niemalże wygrałyśmy ten mecz, a tu nagle wyskakuje urzędas i zaczyna obracać do góry nogami!
- Droga panno, albo zrozumiesz dyrektywy, albo to druga drużyna zacznie walkę w kolejnej rundzie. A chyba nie tego panna chce. Wybaczcie lecz muszę lecieć- mam jeszcze 231 boisk do odwiedzenia, a na części z nich trwają podobne mecze jak ten. Jeśli ktoś ma jakieś wątpliwości, proszę Si kontaktować ze mną- Leonem Parthdalem!
Gdy powiedział ostatnie słowa, natychmiastowo zeskoczył z barierki a potem żwawym krokiem ruszył ku korowodowi maszyn wraz z ochroniarzami, zostawiając nadal oszołomionych zawodników obu drużyn…
Dwa dni później…

            -… I właśnie to chaos był główną przyczyną naszej klęski. Najlepsze ekipy opierają swój sukces głównie na ustawieniu, a nie na talencie pojedynczych osób. Musicie pojąć, że tylko dzięki uśmiechowi Fortuny mamy jeszcze szanse na awans. Wiecie jak grają WildCatz, ale nie spodziewajcie się łatwiejszego meczu. Po pierwsze- gramy całe 90 minut, a na dodatek WildCatz z pewnością postara się udowodnić swą wyższość, jaką pokazali w poprzednim meczu. Odmaszerować.
Lukas nareszcie poczuł się usatysfakcjonowany, gdyż na swój sposób wygrał. Nagrania Maxwella skutecznie obnażyły prawdę, że jego drużyna jest zbyt słaba, aby stać się rewelacją kwalifikacji. Nie zmienia to faktu, że Lukas tego daru od losu nie zmarnuje. Naprzemiennie prowadzone treningi taktyczne z treningami psychologicznymi (czyli pokazywaniem kompromitacji z WildCatz) mogą sprawić że jego ekipa może odbudować się i zaskoczyć rywalki, które po pierwszym spotkaniu mogą czuć się o wiele pewniej. „Teraz najważniejsza jest przyszłość”- z tą myślą prowadził treningi. Ba, prowadził je razem z nimi, niczym kolejny zawodnik w składzie drużyny… która jeszcze nie miała nazwy.
Zanim jednak wszyscy zebrali się, aby wyjść z pokoju, Lukas krzyknął:
- Jutro spotkamy się ranem w stacji metra na Fabrycznej!
- Czemu? – zapytał Flash
- Drużyno… Dowiecie się jutro- po tych słowach Lukas uśmiechnął się tajemniczo.

            Wszyscy, bez opóźnień, dotarli metrem na Fabryczną. Nikt się nie cieszył z tego pomysłu Lukasa- w końcu każdy mieszkaniec Warsaw City wie, że do Fabrycznej pchają się tylko pracownicy hut, czy potężnych fabryk. Życie na Fabrycznej to szczyt desperacji i ubóstwa. Dokładając  jeszcze dzisiejszy dzień, pełen deszczu i piorunów- nic nie zapowiadało, aby ten dzień był przyjemny.
Po godzinie dziewiątej na stację metra wszedł Lukas, ubrany w kompletnie zniszczonych ciuchach oraz potężną walizką.
- Po co ci walizka? Wyjeżdżamy?- Skylar nie mogła powstrzymać swej ciekawości.
- Chciałabyś. Mamy treningi na głowie. A w tej walizce…- otworzył walizkę i wyciągnął kilkanaście blach, po czym kontynuował- …mamy coś, co ochroni was przed kwaśnym deszczem. Te ciuchy, które mam na sobie są skutecznym dowodem, że dzisiejszy deszczyk może porządnie naszkodzić. Na skórze nie testowałem działania tego ekologicznego zagrożenia. Jak będziemy szybko biec, to może nie wypali tej blachy.

            Kiedy wszyscy piłkarze weszli do hali, będącej mieszkaniem Lukasa, nie mogli uwierzyć, co zobaczyli. Mieli do czynienia z kontrastem, jakim było zniszczone wnętrze hali i idealnie zachowany monolit urządzenia, zwanego holotrenerem.
- Piękny- rzekł Lukas- to jest właśnie to cudo, o którym nieraz wam opowiadałem…
- Ale i tak nie ma z tego pożytku!- krzyknął Morris z drugiego końca hali- Dopóki nie stworzymy czegoś, co będzie miało dużo energii, to nawet tego nie uruchomimy!
- Morris, nie bądź takim optymistą. Myślę że jak podłączy się mnóstwo kabli, to damy radę.
- Lukas, a może spróbować z piorunami?- zapytał CJ z nutą nieśmiałości (w końcu pouczanie zaawansowanych techników może się skończyć oberwaniem potężną ripostą)
- Piorun, piorun… MORRIS! Znajdź stalowy pręt, i to migiem!- wrzasnął Lukas po chwili zamyślenia- To może się udać, gdyż sam pomysł niegłupi. Wy się rozgrzewajcie, a ja z Morrisem skonstruujemy piorunołapa.

            Po paru godzinach „goście”, byli wyraźnie znudzeni oczekiwaniem na zmianę sytuacji. Budzili się do życia w momentach, gdy Lukas z Morrisem wrzeszczeli między sobą, jak dokonać cudu i naładować holotrener przypadkowym wyładowaniem. Obaj „technicy” byli już porządnie zdenerwowani sytuacją, a Maxwell tylko ich dobijał:
- Posłuchajcie, a może podniesiecie pręt jeszcze wyżej?
- Lukas, proszę cię, obaj jesteśmy już zmoknięci. Gdyby nie to, że fabryki, jak na zawołanie, przestały kopcić, to już dawno bylibyśmy poparzeni tym okropnym deszczem.- błagał Morris
- Grunt, że jesteśmy tylko zmoknięci. Spróbujemy jeszcze z parę razy… a nuż się uda.
- Uda? Już od paru godzin próbujemy i myślisz że się nagle uda. Człowieku, ty masz po prostu niepoukł…
Dalsze słowa zostały przerwane przez huk pioruna. Trafił. Po chwili konsternacji, pierwszy krzyknął Flash:
- Lukas, Morris… żyjecie?- po tym pytaniu padła niepokojąca cisza… po czym zaniepokojeni piłkarze usłyszeli chaotyczne śmiechy Lukasa i Morrisa.
- Mówiłem ci Morris, że to na pewno się uda! Hahaha. Ale jak walnął! Morris- zerknij na holotrenera!
- Ahhh… Wszystko działa. Nawet rezerwowe rdzenie są naładowane! Ta maszynka będzie chodzić z dobre 3 lata na samej baterii! W ciągu paru dni ułożyliśmy puzzle, a teraz taki fart z piorunem!
- Chłopaki, koniec dziecięcych zabaw…- Maxwell próbował uspokoić eksplozję emocji, lecz każdy byłby w takim stanie, gdyby przypadek zdecydował o sukcesie.

            - Nie ma bata, ten piorun musi być jakoś uhonorowany.- Lukas wspomniał podczas przebierania się w jeden z kombinezonów- Można by…
- Zrobić z niego logo?- zasugerowała Skylar
- A może nazwać nim drużynę? – dorzucił Flash
- Styl gry- podsumował Maxwell- nazwy z piorunami ma ok. 34% zespołów, logo z piorunami- ponad 58%. Styl gry może być niespodzianką gry. Zaskakujący, odważni… to nie byłoby głupie…
- Dobra, dobra- przerwał Lukas. Nie będę cerować piorunów do strojów, a tym bardziej nie będę zwał drużyny Piorunami, Boltami, a może w ogóle FlashBoltsami
- Powtórz ostatnie
- Zrób to
- Flashbolts? Toż ta nazwa jest idiotyczna…
- Ale ona jest świetna!
- Wystrzałowa!
- Zaskakująca!
- Nie wiem czego się nawąchaliście.. ale na dobra. Niech będzie i FlashBolts! Maxwell- zanotuj nazwę. Morris- zobacz gdzie jest „Power ON” na tym holotrenerze… -z wyraźną rezygnacją Lukas wykończył rozmowę.

            Wnętrze holotrenera wprawiło w zdumienie każdego zawodnika. Pierwsze minuty wizyty w tym urządzeniu to sprawdzanie, czy to, co widzieli zawodnicy FlashBolts to w ogóle prawda. Piękna, idealna murawa; proste, ale bezpieczne boisko; wreszcie jest miejsce, gdzie można normalnie trenować.
- Co się stanie, jeśli wyjdziemy poza boisko?- zapytał CJ- Spadniemy w przepaść czy co?
- Tego jeszcze nie wiemy- odpowiedział głos Morrisa, który rzecz jasna kontrolował całą aparaturę- Cieszcie się, że wszystko jest podłączone według instrukcji. Raczej nie grożą nam jakieś crashe w tym urządzeniu. Dobra… Czas chyba coś włączyć. Lukas, co mam robić?
- Włącz normalny tryb treningowy.
Po chwili wszyscy leżeli plackiem. Nie wiadomo co się stało, lecz grawitacja stała się miażdżąco silna.
- Wyłącz to, a potem przestaw na grawitację ziemską!- wrzasnął Lukas.
Po chwili wszystko wróciło do „normy”. Czytniki pokazywały grawitację silniejszą o ok. 200%, jednak po przestawieniu paru algorytmów warunki w holotrenerze stały się bardziej przyjaznymi człowiekowi.
- Nie martwcie się, tak na pewno nie będzie na Genesis.- zażartował Lukas- dobra, czas zacząć treningi. Macie grać tak, jak wam wkuwałem do łbów przez te parę dni. Nadal nie wiadomo, kiedy będzie rewanż, jednak każda tracona minuta oddala nas od pucharów. Tak więc- do roboty.

            - Morris, włącz drużynę klonów w oparciu o dane z meczu przeciwko WildCatz.
Po chwili na boisku pojawiła się ekipa klonów. Wyglądały dość niepozornie, a nawet sprawiały wrażenie nieświadomych, że mają grać mecz.
- Posłuchajcie, wbrew pozorom te pokraki za chwilę zagrają w stylu WildCatz. Wy zagrajcie zaś tak, jakby właśnie trwało spotkanie o wszystko. Mam nadzieję, że tego nie schrzanicie. Morris- wyloguj mnie.
- Już się robi- po czym wylogował Lukasa. Gdy Lukas wyszedł z holotrenera, Morris dodał- Ktoś dzwonił do ciebie. I to długo.
- Hmmm- Lukas spojrzał na telefon, po czym powiedział- To od Ligi. Niech Maxwell kontroluje ich taktykę, a ja pogadam z nimi, na osobności.

            - Dobra śmiecie, Lukas ma coś ważnego do załatwienia, a wy macie mecz wygrać. Ustawienie CJ- Mia i Dashwood – Skylar i Killsvagen- Tony i Flash. Jamal ma stać na rezerwie. Czas rozpocząć mecz!- oznajmił Maxwell w dość apodyktycznym tonie- Jeśli ktoś nie będzie się starał- zamienia się z Jamalem miejscami. Do boju!
Na ten sygnał klony automatycznie zajęły swe pozycje na boisku, a jeden stanął naprzeciwko Toniego.
-Start!
Na ten sygnał piłka wystrzeliła w górę, po czym spadła w spokoju. Tony łatwo przegrał walkę z przeciwnikiem- po czym klony ruszyły do ataku. Szybkie podania skutecznie pozwalały klonom omijać piłkarzy FlashBolts. Po chwili padł pierwszy strzał, jednak CJ wykazał się sporym refleksem i piłka trafiła do jego rąk.
- Więcej presji! Dajecie im się łatwo okiwać!- wrzeszczał Maxwell- Patrz, gdzie podajesz!- dodał, gdy Skylar zamiast podać do Flasha, uderzyła piłkę z taką siłą, że po chwili pojawiła się kolejna stworzona futbolówka.
Po chwili wrócił Lukas.
- Co się dzieje?
- Hmm… idzie im nie najgorzej, jeszcze nie padł gol… Do teraz. 0:1- oznajmił Morris.
- Maxwell, jak wygląda wydolność?
- Killsvagen jeszcze nie złapał formy i chyba zaraz nam padnie. Zmienić go na Jamala?
- Nie, ja wejdę- zaskoczył Lukas- Czas im pokazać, jak się gra w piłkę.
Po chwili Killsvagen zszedł z boiska, lecz o dziwo nie zastąpił go Jamal, ale… Lukas. Wszyscy byli zaskoczeni.
- Co się gapicie? Gramy.- powiedział trener, po czym zaczął swą wizytę w holotrenerze na odważnym wślizgu i przejęciu piłki spod nóg pomocnika rywali. Ruszył do przodu, minął dwóch zawodników, potem przepchnął się przez obronę, aby po chwili płaskim strzałem umieścić piłkę w siatce.
- Trudne? Spójrzcie, i my, i oni to amatorka. Jednak jeśli będziecie się starać, to szybko wyjdziemy z amatorki i pokażemy, że ulicznicy potrafią. A teraz pokażmy, co potrafi zespół Flashbolts!

            Mecz trwał jeszcze z pół godziny. Gra zespołu wyglądała już o wiele lepiej, co skutkowało coraz większą ilość akcji na bramkę klonów, a także trzema bramkami. Jednak z czasem zaczęło przychodzić zmęczenie, co było sygnałem dla Lukasa, aby zakończyć dzisiejszy mecz z piłką nożną. Gdy wszyscy wyszli z holotrenera, odetchnęli i przebrali się, Lukas zaprosił wszystkich na ostatnią dzisiejszą odprawę.
- Kiedy wy… męczyliście się z klonami, rozmawiałem z przedstawicielem Ziemskiej Ligi. Otrzymałem informację, że jutro zostanie zakończona modernizacja boiska, więc już pojutrze rozegramy powtórzony mecz przeciwko WildCatz. Nie będę was męczyć przez te dni- mam nadzieję że spokojnie odpoczniecie przed meczem. Musimy zaskoczyć WildCatz i wygrać ten mecz. Chyba nie muszę mówić, co nas czeka, jeśli przegramy ten mecz…
Lukas zakończył swoją przemowę, odprowadził zespół do metra, pożegnał się, a następnie wrócił do hali.
- Morris już poszedł?- krzyknął w stronę ociemnionej hali.
-Tak.- odpowiedział mu znajomy głos Maxwella- Wszystko wyłączył, a następnie powiedział, że musi się przespać. Dzisiejsze prace były męczące.
- Najważniejsze jest to, że holotrener nareszcie działa, a także mecz za dwa dni…- kiedy to mówił podszedł do Maxwella, a następnie wyciągnął z niego baterię.
- Nawet nie poczuł… zobaczmy jak się uruchamia te urządzenie…

            Nikt nie zlekceważył prośby Lukasa (oprócz Toniego, który tradycyjnie popisywał się piłką wokół swych „fanek”), więc kolejny dzień minął bez sensacji. Sensacją był dzień następny- wbrew pozorom zawodnicy na pierwszym treningu wykazywali ogromną tremę- jakby pożarła ich presja spotkania. Bo tak właśnie było. Lukas reagował na to śmiechem.
- Mam nadzieję, że nie będziecie stali jak słupy soli po pierwszym gwizdku- dodał trener- Spokojnie, pomimo faktu że nie jesteśmy faworytami, mamy swoją szansę. A teraz rozgrzewajcie się- jak się nie rozgrzejecie, to naprawdę będziecie słupami soli.
Po dwóch godzinach naprawdę lekkiego treningu („Nie chcę stracić składu w ciągu godziny, pomimo tego, ze takie treningi to ironia” powiadał Lukas), a następnie po zebraniu wszystkiego, co niezbędne było do meczu cała ekipa ruszyła, aby zemścić się za blamaż w „Uliczniaku”. Gdy dotarli na boisko, zaskoczył ich wygląd obiektu. Wszystko to przypominało stadion, ale w dość małej skali. 100 miejsc, nowiutkie lampy, sztuczna murawa i nowiusieńkie bramki… Aż się chciało grać.
- Dobra, chyba wiecie, co macie robić.
- Wygrać- odparł Dash- tym razem musimy ich pokonać.
- Pokonać? Zmiażdzyć!- dodała Skylar.
- Znacie ustawienie. Nie szarżujcie zbyt często, gdyż to nie 30 minut, lecz mecz o standardowej długości. Głupio byłoby zmarnować efekty ciężkich treningów wydolnościowych.- przypomniał Lukas. Co mogę powiedzieć? Szybko się przebierzcie, rozgrzewka, a potem do boju!
Gdy Lukas usiadł na ławce rezerwowych (gdyż takowe również się pojawiły na boisku), tuż po chwili pojawił się gość przebrany za stewarda.
- Proszę potwierdzić listę zawodników.
- Dobra…- Lukas zerknął, dopisał jedną linijkę i potwierdził.- Kiedy się zaczyna mecz?
- Za 15 minut.
Lukas podziękował i zaczął liczyć na to, że nie będzie musiał liczyć z dobrodziejstw dopisanej linijki.

            - Witam bardzo serdecznie z VI lokalnej telewizji- pojawił się skiper o dość starszym wieku.- Nazywam się Andrew Borowchyk i będę transmitował jeden z pierwszych meczów turnieju pt. „LIGA PRZYSZŁOŚCI – ZIEMIA 2250”. To mecz I rundy, gdzie tylko jedno spotkanie decyduje o wszystkim. Sprawia, że ktoś zaczyna swą przygodę, a ktoś ją kończy już na pierwszym stopniu…
W następnym odcinku:
Koniec z głupimi urywkami, gdyż potem nie mam pomysłu, jak je umieścić. Jedno jest pewne- kolejna część będzie krótsza, i to zdecydowanie. Na dodatek położę większy nacisk na bohaterów, bo według mnie to na razie mamy do czynienia z sytuacją "Lukas to, Lukas tamto". Mogliście poznać Lukasa, teraz poznacie innych bohaterów. Lecz najpierw... mecz WILDCATS - FLASHBOLTS.

PS: Jeśli ktoś chce, aby jego blog trafił do listy po prawej- niech napisze w komentarzach i poda adres. Na pewno go umieszczę.

6 komentarzy:

  1. Na sam początek - Chryste, moje gałki oczne! Białe literki na czarnym tle - zdecydowanie zły pomysł.
    A o samym rozdziale wypowiem się przychylnie. Cieszy mnie niesamowicie, że przykładasz się do opisów, zamiast lecieć po łebkach i treningi opisywać lakonicznie. Dzięki temu można sobie łatwiej wyobrazić sytuację. Pochwalę także dialogi - nie są sztuczne, bohaterowie mówią językiem, jakim posługujemy się na co dzień i to mi się podoba. Nie znoszę w opowiadaniach zdań w stylu Reymonta. ;) Jedyne, co mi zgrzytnęło pod względem technicznym, to parę literówek (np. "Inne zawodniczki WildCatz ostatecznie zaryzykowaĆ odważniejszą akcją" - powinno być "zaryzykowały") i jedno nie do końca poprawnie gramatycznie zdanie - "Po chwili, z pierwszego samochodu wyszedł człowiek, który pomimo wyglądu szarego urzędnika Warsaw City. Jednak miał w sobie dość energii- z pewnością więcej niż zawodnicy Lukasa" - te dwa zdania powinny być połączone.
    Co do samej fabuły - pomysł jest dobry. Podoba mi się odejście od kanonu GF-a i stworzenie czegoś, co tylko lekko opiera się na oryginalnym uniwersum. Chociaż można zauważyć, że historia Flashbolts łudząco przypomina historię Snow Kids - drużyna niedoświadczonych dzieciaków bierze udział w dużym turnieju; nawet Tony z leksza przypomina mi D'Joka, a Lukas Aarcha. ;>
    Reasumując - jest dobrze, chociaż zdarzają się potknięcia językowe. Zrzucam to jednak na karb nagłego przypływu weny i pisania w twórczym szale. ;> Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.

    PS Andrew Borowchyk mnie zmiażdżył. xD Ale czy to nie przypadkiem inna dyscyplina? ;>

    OdpowiedzUsuń
  2. Andrew Borowchyk musi być- nie musi gadać z sensem, grunt że ma BOSKI głos :P
    Co do błędów- poprawiać nie zamierzam (wiem że się starałaś sie wiele z pisaniem tego komentarza), jednak za wskazówki dziękuje.
    A co do skojarzeń z SK, już niedługo się to zmieni.

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny odcinek :)
    A 4 dni to było przynajmniej na co czekać :)
    A akurat dzisiaj taki dzień że nikt na blogu pisać nie chciał ( z wyjątkiem Ciebie ) :):)

    OdpowiedzUsuń
  4. I Kolejny.. Fajny odcinek.Masz ciekawą fabułę, i przyjemnie czyta się rozdział za rozdziałem.
    Czekam z niecierpliwością na kolejną twoją notkę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Odwołując się do komentarza Alexis to może FlashBolts są trochę podbni do SnowKids, ale mają znacznie większego farta zdecydowanie przewyższającego tego od Śnieżnych Dzieciaków. :D

    Rozdział, jakżeby inaczej, boski.
    Już nie mogę się doczekać twojego opisu meczu. (Spoglądając na opis treningu i meczu z WildCats, będzie on świetny).

    Widzę, że w sytuacji Lukasa można dostrzec światełko w tunelu w postaci coraz lepszego zgrania FB.

    Czekam na next z niecierpliwością :D

    P.S. Musiałeś dać drużynie dziewczyn akuratnie taką nazwę jaką mają ? Nie mogę się przełamać i napisać chociaż raz ich skrótu. Od razu przychodzą skojarzenia z jednym.

    P.P.S. U mnie new i byłabym zaszczycona, gdybyś zostawił komentarz z opinią :)
    [Nie patrz na datę, po prostu nie poinformuje innych o newsie, póki nie nadrobię zaległości u nich, o byłoby nie w porządku.

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękuję bardzo za komentarz u siebie. Co do mojego prologu jest on dopiero wprowadzeniem do opowiadania, a u mnie to wprowadzenie zazwyczaj jest krótkie, aby jedynie przybliżyć czytelnikowi przyszłą akację powieści, aczkolwiek Twój komentarz mnie bardzo ucieszył i dzięki jeszcze raz:)

    Co do Twojego opowiadania, pierwsze co mi przychodzi na myśl to niezwykły pomysł z nową drużyną z Ziemi! Fabuła się rozwija i chociaż, w niektórych momentach nie działo się zbyt wiele akcja wciąga. Jestem bardzo ciekawa dalszych rozdziałów, a szczególnie meczu z Wildcats, więc pewnie jeszcze nie raz tutaj wpadnę;).
    Dodam Cię do linek, żeby nie zapomnieć, zgadasz się? Przy okazji następnym razem możesz zostawić adres bloga? Bo tym razem musiałam Cię trochę poszukać, zwłaszcza, że nie masz bloga w onecie...

    Pozdrawiam,
    www.puchar-galactik-football.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń