9.07.2011

Rozdział IV- Pierwsze kroki (kontynuacja)

Zacznę od akcji- dedykacji. Może nawet zacznę dedykować kolejne fragmenty. Zgłaszajcie się w komentarzach, bo strzelać nie zamierzam. Na pierwszy ogień idzie... JAGIELLONIA BIAŁYSTOK. Zespół, któremu kibicuję od długiego czasu, i który nakręcił mnie na interesowanie się piłką nożną. To poniekąd wprowadziło mnie do świata Galactik Football.


                Sytuacja wygląda naprawdę kiepsko.
 Nie ma szans.  Już jutro pierwszy mecz.  Brak taktyki, brak minimalnego zgrania. Nadal to są amatorzy…
                Entuzjazm Lukasa wypalił się w tempie ekspresowym, bo w czasie powrotu z „Uliczniaka” do swego mieszkania. Początkowa euforia ze znalezienia stadionu oślepiła jego zdrowy rozsądek, lecz chwila ochłodzenia skutecznie ściągnęła złe myśli.
- Co ja sobie myślałem? W końcu oprócz treningów nie mieliśmy żadnych podstawowych treningów. Kondycyjnie może są i gotowi, lecz poza tym to nie potrafią nic innego. Jutro czeka nas kompromitacja. Tak naprawdę jedyne, co o nich wiem to wszelkie nagrania po meczach w czasie naboru. A zespół Wild Catz? Widać, że mają opanowane co najmniej podstawowe zagrywki drużynowe. Nie wiem… może oddać mecz walkowerem…
- Widzę że komuś podskoczyło tętno,  co oznacza raczej stan zdenerwowania niż podniecenia…- z przekąsem rzekł Maxwell, osobisty laptop Lukasa, obdarzony niemalże ludzką świadomością, a także, niestety, zdolnością mowy, o czym nieraz niemile przypominał, w momentach zupełnie niestosownych.
- I ty też chcesz mnie dobić, podły Judaszu?
- Tylko bez Judaszów! Posłuchaj, masz drużynę, masz zakwaterowanie, a nawet posiadasz więcej sprzętu niż większość ekip startujących od pierwszej rundy eliminacji turnieju. Jednak brak ci jednego…
- Odwagi?
- NIE! Księgowości! Tak naprawdę nie mamy żadnych papierów, albo co najmniej prostych danych. A jak jutro ktoś złamie nogę? Kto będzie płacić? MY!
- A ja myślałem, że chciałeś mi dowalić jakimś ironicznym pocieszeniem- odparł zaskoczony Lukas- a ty… o księgowości wyskoczyłeś. To ma być jakiś żart?
- Nie, mój drogi twórco i dawco prądu. Możemy wygrać, ale zaraz okaże się że nie ma funduszy na rozwój zespołu. Musimy odpowiednio przedstawić zespół w oczach sponsorów. I co im pokażesz? Mecze z naboru- nagrywane kamerką od laptopa czy telefonu? Wolne żarty. A tak w ogóle wysiadaj z tego metra- bo zaraz będziesz musiał czekać na połączenie powrotne!
                Lukas w ostatniej chwili wyskoczył z metra- Maxwell nigdy się nie myli, a szczególnie w kwestiach logistycznych. Sprawdził, czy żaden kieszonkowiec nie zapoznał się z zawartością jego torby, po czym ruszył ku ruchomym schodom, aby jak najprędzej wrócić do swej kwatery- jeśli tak można ją nazwać. Olbrzymia hala, znajdująca się w dzielnicy fabrycznej Warsaw City, straszyła swą wiekowością, jednak to było jedyne miejsce, gdzie można było uruchomić holotrener bez zwrócenia na siebie uwagi urzędników. Wystarczyło tylko „podczepić się” do linii wysokiego napięcia, które kierowały się ku wielkim fabrykom- i można było zacząć zabawę w galaktyczną piłkę. Jedynie powietrze, nasiąknięte smakiem fabryk, skutecznie psuło radość z życia, lecz parę katalizatorów domowej roboty rozwiązało problem. „Brakuje tylko nowych lamp…”- to jedyny problem hali. Udało się nawet wygospodarować pomieszczenie mieszkalne- z dawnych pokojów dla pracowników. Trzeba było użyć dynamitu tu i tam… lecz po paru tygodniach Lukasowi brakowało już tylko atmosfery pracy nad awansem do Galactik Football.
                Lecz od niedawna i ostatni element pojawił się na hali. Porozrzucane po kątach elementy holotrenera stanowiły idealny kontrast dla zardzewiałego otoczenia. A nad wszystkim panował Morris- pierwszy elektronik, który wie do czego galaktyczna technologia służy.  Jednak pomimo wielkiego zaangażowania i wsparcia Lukasa oraz Maxwella, stan holotrenera nadal można uznać za „rozpakowany”.
- Jak ci idzie Morris?- zapytał Lukas, zamykając na piątą kłódkę o kolorze rdzy, która- niczym pozostałe bliźniacze zamki, starała się chronić ten cały dobytek- Maxwell mówił, że coś poszło do przodu.
-Tak.- odparł Morris, spauzował, aby z miernym entuzjazmem powiedzieć- Znalazła się instrukcja.
- Dobre i to. Zawsze mogliśmy układać bez instrukcji, a trwałoby to zdecydowanie dłużej.
- Oczywiście… ale znaleźć instrukcję po tak długim czasie?! Czasem nie mam już sił walczyć z tym molochem. Technoid powinien wcześniej przekazywać jakieś dane, co jest w pudełku i gdzie co leży, bo generalnie mamy tutaj bajzel dookoła. Czasem chciałbym to wszystko rzucić…
- Zawsze możesz spróbować rady Garstone’a- przypomniał Lukas.- w końcu nieraz sam korzystał z tego. Dobra, zbieram się, gdyż Maxwell znowu sobie coś ubzdurał, a mam nadzieję mu to wybić z jego rejestra.
- Dobra, zgadzam się! Zrobię tak jak Garstone.- krzyknął Morris, zanim Lukas zniknął w swym apartamencie- Tylko jak to zacząć?
- Po prostu, dzwonisz i prosisz o Blackbonesa. Proste.- odpowiedział Lukas, zanim zamknął drzwi do pokoju.
- Dobra, o co ci chodziło, drogi Maxwellu? Naprawdę chcesz tworzyć dokumentację dzień przed meczem?
- Jasne. W końcu bez bazy danych to działamy niczym amatorka.
- To od czego zaczynamy?
- Nazwa.
- Co by tutaj wymyślić? Ogniste strzały? Ryk Armageddonu? Wiesz co? Zostaw puste pole…
- Dobra, boiska nie mamy, sponsora tez nie mamy… ( wiele wyliczeń później, które łączyły zwrot „nie mamy”…)- pozostał nam tylko skład. Wpadłem na pewien pomysł. Ja ułożę charakterystykę, a ty wypowiesz się na temat zawodnika. Okej?
- Jasne; przyznam nawet, że niezła zabawa z tą księgowością, drogi Maxwellu. To co mam robić?
- Niewiele, tylko mów opinię. I podłącz mnie do prądu, gdyż czuję zbliżającą się hibernację…
- Dajesz- odparł Lukas, podłączając kabelek do laptopa.- To kto pierwszy?
- Zaczniemy od bramkarza. CJ. Golkiper. Co powiesz?
- Zdolny bramkarz, tego nie będę ukrywać. Szybki i posiadający niezłą zręczność jak na obecne standardy. Wedle moich obserwacji widać, że czuje piłkę. Jedyny problem to jego głowa. Nie gra zbyt dobrze, gdy słyszy głosy typu „nie czarnej rasie!”. Jednak da się to pokonać- wystarczy mu wbić do łepetyny fakt, że w kolejnych fazach rywal humanoidalny jest rzadkością.
- Może być. Kolejna formacja to defensywa…
-Tak… „Dash” Dashwood i Mia, czyli zawodnik który nie chce być obrońcą, lecz się do tego nadaje, oraz zawodniczka która gra na obronie, pomimo tego, ze widzę ją na pomocy. No cóż- lepszego ustawienia obecnie nie znalazłem, wypadałoby znaleźć jeszcze kogoś na obronie… jednak na obydwu nie narzekam. Dashwood- pomimo swej niechęci, wykonuje najwięcej skutecznych odbiorów tuż przed naszą linią pola karnego. Tyle wiem po obserwacjach. Jedynym problemem jest już podkreślony przez mnie fakt, że sam „Dash” nie widzi siebie na tej pozycji. Jednak paręnaście meczy powinny to zmienić. A co do Mii- dziewczyna zimna jak lód, małomówna, a także tajemnicza. Jednak na boisku robi swoje- idealnie idzie jej gra defensywna, jednak… jej styl gry bardziej pasuje mi na pomocnika. No cóż- samego Dasha na obronie nie zostawię, więc Mia to opcja zastępcza. Jednak jestem pewien, że obaj dadzą sobie radę.
-Mhm… Czas na linię pomocy.
- Killsvagen i Skylar. Killsvagen to napastnik, jednak obecnie potrzebujemy go na pomocy. Pomimo wielkich chęci, nadal nie wiem, co może mnie spotkać z zawodnikiem. Brak mu ogrania, jednak wszystko nadrabia doświadczeniem. W ogóle to dzięki doświadczeniu trafił do ekipy, jednak młodzi muszą widzieć, że czasem nie warta jest walka oparta na emocjach, lecz na kontroli. Killsvagen grał w  stosunkowo dawnych czasach i zapomniane tricki mogą się nam bardzo przydać. A co do Skylar- to totalne przeciwieństwo Killsvagena. Gdyby mogła, to grałaby na każdej pozycji. Niestety, przez to cały jej potencjał rozbija się na kawałki. Nie wiem co obecnie z nią zrobić… Po prostu trzeba będzie walczyć z jej stylem gry, gdyż obecnie mało nam pomaga... Nie zmienia to faktu że jako pomocnik mogłaby atakować i bronić, co skutecznie wyeliminowało problemy… na jakiś czas.
- I najważniejsi- napastnicy…
- … Czyli Flash i Tony. Pierwszy ma talent i potrafi go wykorzystać. Znajduje się na swej pozycji idealnie, większość zagrywek mu wychodzi… lecz z drugiej strony mamy Tony’ego- który ma o wiele większy potencjał od swego rywala. Niestety, potencjał ten jest wysoki… jak także jego ego. Gdybyśmy nie mieli Flasha- wtedy idealnie nadawałby się na indywidualnego napastnika w składzie. Myślę jednak, że konkurencja w ataku się przyda. Flash będzie zapewne starać się dogonić  Tony’ego, a Tony będzie próbować być numerem jeden w zespole. Mam tylko nadzieję, że ta rywalizacja skończy się wieloma golami dla naszej drużyny.
- I najczęściej zapomniani, czyli rezerwowi.
- Tak, mamy Jamala…
- Jamala?! Nadal w niego wierzysz?
- Jeszcze odpali, zobaczysz…
- I tylko on. Tylko sam Jamal. Znam kogoś kto jeszcze mógłby grać, i to nie w rezerwie…
- Temat zakończony. Wyszło?
- Tak, udało się, i to nawet bardzo dobrze…
- Dobra, ty masz naładowane baterie, a me ulegają wyczerpaniu- odparł zmęczony Lukas- Znając Zycie przerobisz me słowa na bardziej propagandowe…  Jednak może się przyda… Dobra- sen mnie nuży. Branoc.
- Do jutra. Jak wy to mówicie… Módl się, abym ustawił budzik.
- Mam swój…- kiepskim żartem odpowiedział Lukas.
Przed snem jeszcze raz się zastanowił… czy to wszystko ma sens…
- Skubany Maxwell, po co mu to wszystko? Aby mnie podbudować… jednak nie mam takich amatorów w zespole. Może uda nam się wygrać. Może uda nam się awansować…
Pamiętał jednak ostatnie słowa Maxwella… „znam kogoś kto mógłby grać, i to nie w rezerwie…”

3 komentarze:

  1. Robi się ciekawie :)

    xuntouchedx

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajny jest ten blog. ;)
    Mam nadzieję, że będę mógł Go czytać jak najdłużej.

    piratesfan

    OdpowiedzUsuń
  3. Coraz bardziej lubię Maxwella. :D
    Ma gadane jak na urządzenie ze sztuczną inteligencją.
    Współczuje Luksowi z takim składem i ustawieniem, ale znając życie zapewne wszystko się ułoży.

    (Dobra, teraz zabieram się za następny odcinek, hańba mi za to iż wcześniej go nie przeczytałam)

    OdpowiedzUsuń